niedziela, 3 marca 2024

S. Wanda Boniszewska - ukryta w Ranie Serca Jezusa.

S. Wanda Boniszewska - ukryta w Ranie Serca Jezusa.

 

W tamtym roku dzięki lekturze książki "Wanda Boniszewska. Ukrzyżowana za grzechy kapłanów" wydanej przez Wydawnictwa AA rozpoczęła się moja pasjonująca przygoda i duchowa przyjaźń z s. Wandą Boniszewską. Wczoraj minęło dokładnie 21 od dnia Jej śmieci - s. Wanda odeszła do Pana po wieczną nagrodę 2 marca 2003 r. w Konstancinie-Jeziornej. 

Chciałbym się podzielić z wami Jej duchową do świętości. Kim była Wanda Boniszewska? Przede wszystkim kobietą całkowicie oddaną Chrystusowi w Zgromadzeniu Sióstr od Aniołów; człowiekiem autentycznie podążającym za Panem, w zgodzie z drogą, którą dla niej przygotował. S. Wanda Boniszewska obdarzona została specjalną łaską uczestniczenia w męce Chrystusa. Jej życie było prawdziwą Golgotą – została fałszywie oskarżona i niesłusznie skazana na więzienie na Syberii, przeszła próbę wielogodzinnych przesłuchań przez Sowietów, borykała się z głębokim niezrozumieniem ze strony swoich współsióstr oraz otrzymała stygmaty. Siostra Wanda całe cierpienie ofiarowała za kapłanów i osoby konsekrowane, wiedziała bowiem, że szczególnie osoby duchowne w najbliższych latach będą poddawane ciężkiej próbie.

Kolejną książką, którą przeczytałam była pozycja napisana przez ks. Jerzego Jastrzębskiego pt. "Ukryta w Ranie Serca Jezusa". Opisuje ona duchową drogę życia i powołania Służebnicy Bożej s. Wandy Boniszewskiej. W swoim dzienniku duchowym tak pisała: 

"Przede wszystkim dusze musi pochłonąć ogień miłości Bożej. A ogień wypływa z Najświętszego Sakramentu, który jest rozkoszą wszystkich serc szczerze Panu oddanych. (...) Obyśmy wysłuchały się w głos Serca Bożego i uczyniły to, czego od nas pragnie Jezus." 

Dla mnie jest to ważna książka, która pomogła mi bardziej przyglądnąć do Serca Pana Jezusa i ukryć się w Jego Ranie. Siostra Wanda pokazała mi to, że za każdym razem kiedy idę do Spowiedzi, zawsze czeka tam na mnie Jezus, nawet jeżeli Ksiądz mało mówi w konfesjonale. Jest dla mnie również wzorem wierności charyzmatowi danemu Jej od Boga oraz podejmowania modlitwy i pokuty za niewiernych księży i osoby konsekrowane. 

Tak wspomina s. Wanda chwilę swoich obłóczyn zakonnych, kiedy to Pan Jezus przekazał Jej życiową misję:

"Gdy kapłan podawał mi krzyżyk do ręki, słyszałam jak w duszy mówił Pan Jezus: Chcę, abyś została ukrzyżowaną, za tych, które nie chcą krzyża znać, a szczególnie chcę ukrzyżować ciebie dla tych, którym łask nie skąpię". 

S. Wanda Boniszewska jest dla nas wzorem tego, jak dobrze przeżyć Wielkie Post, ponieważ całe swoje życie i powołanie była zjednoczona z Chrystusem Ukrzyżowanym. Swoje cierpienia zarówno to fizyczne jak i duchowe ofiarowała jako pokutę i zadośćuczynienie za osoby duchowne. Pokazuje nam swoją postawą, że z miłości do Chrystusa można przyjąć każdą ofiarę i każde cierpnienie.

Pan Jezus tak mówił do s. Wandy: 

„Twoje życie będzie na Krzyżu, czuwaj, byś z niego nie schodziła, bo nieprzyjaciel zastawia wojska […] Chcę, abyś została ukrzyżowaną za tych, którzy nie chcą krzyża znać, a szczególnie chcę ukrzyżować ciebie dla tych, którym łask nie skąpię”. […] Będziesz całe życie za nic mianą, niezrozumianą, będą cię usuwać, będziesz napastowana przez szatanów i złych ludzi, ogarną cię ciemności wewnętrzne, te same, co już doznawałaś i jeszcze większe, ale Ja cię wspomogę. […] Dziecko moje, Ja konam i konać będę, aż kapłan zawróci z drogi błądzącej, chcę, byś Mi w tym konaniu była pociechą, masz czynić zadość tak długo, jak długo chcę. Najwięcej cierpię od dusz niezdecydowanych i łatwych do drogi błądzącej. Widzisz moje konanie, to grzechy całego świata, a ty tylko czujesz malutką cząsteczkę: biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnic.

Modlitwa o beatyfikację Służebnicy Bożej s. Wandy:

Boże, który Służebnicę Bożą siostrę Wandę Boniszewską ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów powołałeś do prowadzenia życia ukrytego oraz dałeś jej szczególną łaskę uczestniczenia w męce Twojego Syna i składania w ofierze swego cierpienia w intencji kapłanów spraw, aby Kościół wyniósł Ją do chwały ołtarzy i doznawał Jej nieustannego wstawiennictwa. Przez Jej wstawiennictwo zechciej udzielić mi łaski, o którą pokornie Cię proszę... .

Amen.

wtorek, 13 lutego 2024

Wielki Post ze Sługą Bożym ks. Aleksandrem Woźnym

Wielki Post ze Sługą Bożym ks. Aleksandrem Woźnym

Już jutro Środą Popielcową i obrzędem posypania naszych głów popiołem rozpoczniemy ważny czas w Kościele - Wielki Post. Ten okres jest bardzo ważny w życiu każdego chrześcijanina, ponieważ poprzez post, pokutę, osobistą modlitwę i jałmużnę człowiek podąża na spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym, który przychodzi do niego w tajemnicy Wielkiej Nocy. Nie można doświadczyć radości poranka wielkanocnego bez wejścia w tajemnicę cierpienia naszego Pana. Osobiście bardzo lubię Wielki Post, ponieważ jest to dla mnie czas kontemplacji Chrystusa cierpiącego, który z miłością do człowieka odważył się umrzeć za jego grzechy. Wielki Post przypomina mi, że nasza ziemska, ludzka droga nawet ta pełna bólu i cierpienia nie kończy się na śmierci lecz prowadzi na spotkania z Tym, który zwyciężył śmierć i daje nam nowe życie. Wielki Post a później okres Wielkanocny to najpiękniejsze święta w kalendarzu liturgicznym Kościoła.

W tym roku podczas Wielkiego Postu będzie mi w sposób szczególny towarzyszył Sługa Boży ks. Aleksander Woźny, którego w tamtym roku wybrałam na kierownika duchowego. Ten pokorny Kapłan z Poznania wiele wycierpiał w swoim życiu i przez to dał autentyczne świadectwo zjednoczenia z Chrystusem w tajemnicy krzyża. Bardzo trudno mówić o cierpieniu zwłaszcza do ludzi, którzy cierpią. Tylko ten jest wiarygodny w swoim nauczaniu o cierpieniu, kto sam wiele cierpiał i zwycięsko przeszedł przez próbę cierpienia. Takim człowiekiem, jest ks. Aleksander Woźny. Ksiądz Woźny sam bardzo w swoim życiu cierpiał. Nie było w nim jednak cierpiętnictwa. Wszystko w swoim życiu odnosił do Boga i z Bogiem przeżywał. 

"Gdy widzisz cierpienie, to masz pokusę wątpić, że Bóg jest dobry. Te pokusy pochodzą stąd, że nie przemyślałeś dobrze tego wszystkiego, czego Pan Jezus nauczał: że ziemia, to tylko wygnanie i że tutaj nie ma wytłumaczenia na wiele rzeczy".
Ks. Woźny był przykładem człowieka, który szczególnie umiłował nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Jako kapłan przeżył osobistą drogę krzyża pobytu w hitlerowskich obozach koncentracyjnych oraz roku więzienia w Polsce komunistycznej. Przez ponad 50 lat służby kapłańskiej każdego dnia wiernie brał krzyż obowiązków i szedł za Chrystusem. W latach 1945-1983 jako proboszcz poznańskiej parafii św. Jana Kantego codziennie odprawiał Drogę Krzyżową. Owocem tego nabożeństwa były liczne nawrócenia spotkanych przez niego ludzi, moc wewnętrzna w głoszeniu słowa Bożego i mądrość Krzyża. 
"Gdy spotkasz się oko w oko z krzyżem, nie buntuj się, nie broń się. Uwierz Memu Ojcu, że niesienie krzyża jest połączone z tajemniczym dobrem. Nie utrać go!"

Rozważania ks. Woźnego o krzyżu są bardzo głębokie, poruszające serce i zachęcające do wejścia na osobistą drogę nawrócenia. Cechuje je żarliwa miłość do Pana Jezusa i pragnienie, aby jak najwięcej ludzi Go kochało. Wiele poznałam już świętych i błogosławionych Kościoła, ale ks. Woźny przewyższa wszystkich. Jego zapiski i osobiste notatki stają się pokarmem duchowym dla kolejnych pokoleń katolików. 

Podzielę się pięknymi myślami zaczerpniętymi z książki "Miłość ukrzyżowana - Cierpienie w życiu i nauczaniu ks. Aleksandra Woźnego":

"Dzisiaj Pan Jezus spodziewa się po nas, szczególnie po czcicielach Jego Serca, że będziemy chcieli Go naśladować w Jego miłości ukrzyżowanej. Tak się bowiem układa dzisiaj życie, że nasza miłość będzie ukrzyżowana. Bez takiej miłości- doskonalszej - nie ma właściwie życia, przynajmniej nie ma życia z Bogiem".

"Tajemnica krzyża, cierpienia! Apostołowie może najtrudniej pojmowali tę tajemnicę, ale bez niej nie ma życia z Jezusem. I ja muszę ją sobie przyswoić, ukochać. Przez całe życie mam być przesiąknięty duchem ofiary. Przypomina mi o tym krucyfiks".

"Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, nich bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16,24) Najpewniejszą drogą do nieba jest wspinanie się po krzyżu."

"Krzyż i Hostia! Na tych dwóch polega naśladowanie Chrystusa!"

Niech przewodnikiem i nauczycielem w czasie tegorocznego Wielkiego Postu będzie dla nas Sługa Boży ks. Aleksander Woźny.

Polecam szczególnie książki, które pomogą lepiej przeżyć ten czas: 

1. Listy z Dachau 

2. Drogi Krzyżowe

3. Miłość ukrzyżowana - Cierpienie w życiu i nauczaniu ks. Aleksandra Woźnego. 

środa, 7 lutego 2024

Listy Matki Klary

Listy Matki Klary

Dziś w naszym Zgromadzeniu przypada liturgiczne święto jego współzałożycielki, bł. Matki Klary Szczęsnej. Ostatnio wiele myślałam o tym, czego może uczyć Matka Klara współczesnego człowieka i od razu pomyślałam sobie, że przede wszystkim POKORY. Pokora jest cnotą, którą Matka Klara praktykowała przez całe swoje życie i uczyła jej innych.

Jaka była Matka Klara? Piękne świadectwo o niej dały w licznych wspomnieniach siostry, które ją znały. Z wielkim uznaniem wyrażali się o niej nawet ci, którzy tylko przypadkowo z nią się zetknęli. W r. 1915 była na Węgrzech przez trzy miesiące. Zmuszona była odwiedzić dentystę. Nie zamieniła z nim ani słowa, bo nie znała języka węgierskiego, a jednak tenże po wyjściu Matki powiedział: "To osoba więcej jak dobra" (zeznanie s. Jakubiny Zajchowskiej).

Nie tak dawno nasze Zgromadzenie wydało książeczkę z listami bł. Matki Klary Szczęsnej. Lektura tych listów bł. Matki Klary rzuca wiele światła na postać i bogatą osobowość Marki Klary. W przytoczonych tekstach spotykamy się przede wszystkim z dobrym sercem matczynym, które posyła swym siostrom nawet niedoczytaną książkę, troszczy się o ich zdrowie, warunki materialne, interesuje się wykonywanymi przez nie obowiązkami, bierze udział w ich kłopotach i stara się im zaradzić. Równocześnie widzimy serce niewiasty mężnej, które stoi na straży wierności przepisom Konstytucji, która radzi, napomina, mobilizuje i zachęca.

Urzekająca jest szlachetność i prostota jej serca, które umie dostrzegać i radować się Bożymi darami, być wdzięczne za doznawane dobro i życzliwość ludzi. Listy odzwierciedlają też trudne początki naszego Zgromadzenia, między innymi liczne choroby sióstr, które w pełnej wyrzeczenia posłudze, pielęgnując zakaźnie chorych, składały w ofierze swe młode życie. Wszystkie te sprawy Matka Klara z ufnością powierzała Sercu Jezusowemu, a informując o nich i polecając chore siostry modlitwie poszczególnych wspólnot, umacniała ich więź rodzinną. Z pokorą prosiła też o modlitwę za siebie, podpisując swe listy do sióstr-licha sługa s. Klara. 

Najbardziej niezwykły i poruszający jest obraz Matki Klary, jaki wyłania się z listów - krótkich, napisanych czasem w pośpiechu. Każde niemal zdanie emanuje jej ciepłem, czułością i zrozumieniem wobec sióstr. Jej troska obejmuje nie tylko zdrowie i materialne potrzeby, ale również życie duchowe. Doskonałe rozpoznaje przy tym, jak komunikować się z siostrami, by to służyło ich rozwojowi. Twardo stąpając po ziemi, Matka Klara potrafiła jednocześnie karmić głód serc i dusz powierzonych jej osób. Bez względu na przeciwności losu, zachowywała spokój, który wynikał z jej głębokiego zawierzenia Bogu. Potrafiła utrzymywać godną podziwu równowagę między aktywnością życia apostolskiego, a oddaniem Bogu wynikającym z jej bogatego życia wewnętrznego.

Podzielę się perłami z listów Matki Klary, które pokazują jej wrażliwą duszę:

🌿"(...) wszak Bóg dobry wie co nam jest dla naszej duszy najpotrzebniejsze, czy zdrowie czy choroba, dziękujemy Bogu za wszystko".

🌿"(...) jedna tylko pokora ta zapewnia nam wytrwanie do końca i nagrodę kiedyś w niebie (...)".


Tutaj kupisz Listy Matki Klary Szczęsnej 🤍

Wydawnictwo M


czwartek, 1 lutego 2024

In sinu Jesu. Kiedy serce mówi do Serca

In sinu Jesu. Kiedy serce mówi do Serca


Pierwszy czwartek miesiąca to dobry dzień na to, żeby napisać o adoracji Najświętszego Sakramentu; żeby po prostu przypomnieć o tym, że Jezus jest obecny w tym maleńkim kawałku białego Chleba i czeka tam na nas. Adoracja jest moim ulubionym rodzajem modlitwy. Bardzo lubię przychodzić przed tabernakulum i trwać przed Nim i z Nim w ciszy. Nie muszę nic mówić, nie muszę wyszukiwać specjalnych słów - po prostu wystarczy mi, że Jezus czekam tam na mnie i pragnie mnie przytulić do swojego Serca tak jak uczynił to w Wieczerniku tuląc św. Jana do siebie. Spójrzcie na okładkę książki In Sinu Jesu - tak powinny wyglądać nasze modlitwy. Po prostu w czasie adoracji mamy przyjść do Pana Jezusa z tym wszystkim co przeżywamy, czego doświadczamy i pozwolić, aby On nas z tym wszystkim przytulił. W Jego ramionach najlepiej...


Jeszcze w tamtym roku przeczytałam tę wartościową książkę o adoracji, którą dziś się dzielę. Jej nakład obecnie został wznowiony przez wydawnictwo JP2. Moim zdaniem są w niej najpiękniejsze teksty i rozważania jakie kiedykolwiek czytałam. Nie da się tej książki przeczytać tak od deski do deski. Każda strona In sinu Jesu przepełniona jest rozważaniami o miłości Pana Jezusa do każdego z nas. Kiedy przechodzimy do Niego On mówi do nas z troską: 
"Ufaj Mi bez względu na to, co wydarza się w twoim życiu. (...) Jesteś Mój i nie porzucę cię".
Tak sobie pomyślałam, że zbliża się Wielki Post, dlatego warto zatrzymać się w codziennym zabieganiu i pozwolić tak po prostu przytulić Jezusowi; poczuć Jego miłość i pobyć z Nim sam na sam na adoracji. Adoracja to naprawdę piękna modlitwa, w której nie tylko my patrzymy na Jezusa, ale przede to On patrzy na nas. On też nas adoruje, cieszy się nami i czeka na nas. Zawsze kiedy mam jakieś trudności, problemy to w momencie, kiedy idę na adorację i oddaję to wszystko Jezusowi, czuję się tam bezpiecznie. Wiem, że On zawsze mi pomoże. 


Podzielę się fragmentami tych pięknych rozważań z książki In sinu Jesu:

Czwartek, 15 kwietnia 2010 r.

Ja, który jestem przed tobą, jestem Słowem. Żadna książka, chociażby najpiękniej napisana nie może przemówić do twojego serca tak jak Ja to czynię, ponieważ to ja jestem  odwieczną Mądrością, nieskończoną Miłością i niestworzonym Pięknem w rozmowie z twoją duszą. Moje słowa sa podobne do ludzkich, przewyższają nawet słowa Moich Świętych, choć przecież to ja sam przemawiam przez nich i dotykam dusze poprzez ich pisma. Moje słowa są jak ogniste strzały wystrzelone do serca i raniące po to, aby je zapalić i uleczyć Boską miłością.

Niedziela, 6 listopada 2011 r.

+ Kiedy przychodzisz się modlić, nie tyle liczą się słowa, co twoja uwaga całkowicie zwrócona na Moją obecność, to ona jest pociechą Serca. Daj mi ją, a ja dokonam cudów Mojej miłosiernej miłości w twojej duszy. Trwaj przy Mnie twarzą w twarz Odpoczywaj w Mojej obecności nie zmuszając się do wytwarzania jakichś myśli, uczuć czy wrażeń. Żadne z tych rzeczy nie jest konieczna do modlitwy, która jest Mi miła i która da Mi wolność działania w twojej duszy. Tym, co jest niezbędne, jest wiara a wraz z wiarą nadzieja, a z nadzieją miłość, która wiąże duszę ze Mną i sprawia, że zjednoczenie ze Mną staje się rzeczywistością...

Sobota, 10 marca 2012 r.

-Mój ukochany Jezu, jestem szczęśliwy w Twojej obecności. Twój psalmista mówił: „Być blisko Boga to moje szczęście, Brakuje słów, by opisać co znaczy mieć Ciebie - Boga z Boga, Światłość ze Światłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego - tak blisko.

Jesteś ukryty, ale Cię widzę. Jesteś milczący, ale Cię słyszę Jesteś nieruchomy, lecz wychylasz się, by mnie pochwycić i przyciągnąć do Twojego Serca. Ten, kto Cię posiada w Sakramencie Twojej Miłości, posiada wszystko.

***
Książka: In sinu Jesu 


niedziela, 28 stycznia 2024

Śladami ks. Woźnego. Droga dziecięctwa.

Śladami ks. Woźnego. Droga dziecięctwa.


Owego dnia, gdy zapadł wieczór, Jezus rzekł do swoich uczniów: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. A nagle zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała wodą. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» On, powstawszy, zgromił wicher

i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!» Wicher się uspokoił

i nastała głęboka cisza...

Wczoraj kiedy miałam dzień skupienia w liturgii Słowa Bożego czytana była Ewangelia o burzy na jeziorze. Kiedy tak trwałam przed Panem Jezusem w kaplicy z tym Słowem i rozważałam je, bardzo dotknęły mnie słowa "NASTAŁA GŁĘBOKA CISZA".

Od razu przypomniały mi się słowa jednego z moich ulubionych psalmów. Zaproszona przez Jezusa, otworzyłam szybko Biblię na psalmie 131, który zawsze wlewa w moje serce poczucie bliskości Boga i wewnętrznie mnie uspokaja: 

Panie, moje serce nie jest wyniosłe

i oczy moje nie patrzą z góry.

Nie gonię za tym, co wielkie

albo co przerasta moje siły.

Przeciwnie: zaprowadziłem ład

i spokój w mojej duszy.

Jak niemowlę u swej matki,

jak niemowlę - tak we mnie jest moja dusza.

Izraelu, pokładaj w Panu nadzieję

teraz i aż na wieki!

Trwając wtedy długo przy Słowie Bożym, pomyślałam że chciałbym zawsze być w odniesieniu do Pana Boga jak małe dziecko, które ufa i bezgranicznie poświęca się Jego opiece. Ramionami, w których zawsze mogę czuć się bezpiecznie są ramiona Jezusa i Maryi. Tam mam największy pokój w sercu.

Słowo Boże z psalmu 131 zaprowadziło mnie do małej drogi św. Tereski od Dzieciątka Jezus. Mała droga ufności i dziecięctwa Bożego. Pomyślałam sobie wtedy: przecież ks. Aleksander też szedł śladami Teresy i w życiu duchowym kierował się wskazaniami zawartymi w jej małej drodze. Modliłam się: "Ojcze Aleksandrze, naucz mnie być zawsze dzieckiem wobec Pana Boga. Opowiedz mi o małej drodze".

Ostatnio przeczytałam piękna powieść o ks. Woźnym autorstwa p. Anny Łagodzińskiej. "We wszystkim chodzi o miłość". W tej biografii wiele razy pojawia się fakt, że św. Teresa była jego ulubioną Świętą. W kościele parafialnym w Uzarzewie do tej pory jest piękny obraz św. Teresy przed którym wielokrotnie modlił się mały Oleś. Idąc do seminarium duchownego zabrał jej Dzieje duszy. Wiecie co mnie najbardziej wzruszyło w historii ks. Woźnego? To, że w jednym z listów z obozu koncentracyjnego Dachau, gdzie przebywał napisał do swojej siostry, żeby przysłała Mu właśnie "Dzieje duszy" w języku francuskim. Brakowało mu wszystkiego - chleba, ubrań i najpotrzebniejszych rzeczy a On nawet w tym piekle na ziemi jakim był obóz koncentracyjny pragnął żyć duchowością św. Teresy; pragnął całkowicie zaufać Bogu i pozwolić, aby On go poprowadził. 

(Obraz św. Teresy w Uzarzewie - rodzinnie parafii ks. Woźnego)

Kiedyś przeczytam piękną książkę "Śladami ks. Woźnego. Droga dziecięctwa" autorstwa ks. Wojciecha Mullera, jego postulatora beatyfikacyjnego. Znalazłam tam wzruszające słowa ks. Woźnego, opisujące czym jest droga dziecięctwa:

"Człowiek bowiem nie idzie sam, ale z najlepszym Ojcem a mogą być nawet takie odcinki tej drogi, kiedy wcale nie idzie, tylko pozwala się „nieść". Gdy ojciec widzi, że dziecko zmęczone, bierze je na rękę i niesie. To można powiedzieć o Ojcu Niebieskim. Jeśli są takie odcinki małej drogi, których dziecko samo nie przejdzie bierze je na rękę i przenosi je nad przepaściami i urwiskami".

Mówił także o istocie bycia dzieckiem Bożym: 

"Cechą zasadniczą, wskazującą, czy ktoś jest dzieckiem Bożym czy nie jest, jest całkowita zależność od Boga. To duch ufności i miłości, na wzór reakcji dziecka do ojca".

To krótkie rozważania ks. Woźnego idealnie pasuje do Ewanglii o burzy na jeziorze. Są takie momenty w naszym życiu, że po prostu musimy się całkowicie zdać na ramiona Jezusa, nawet wtedy kiedy wydaje nam się, że śpi i nie widzi naszych zmagań. Musimy zaufać tak jak zaufał ks. Aleksander, że nawet w burzy jaką był dla niego pięcioletnie pobyt w obozach koncentracyjnych Buchenwald i Dachau był z Nim kochający Go Ojciec Niebieski.  

czwartek, 25 stycznia 2024

Każdy spragniony i słaby dziś, niech przyjdzie do źródła

Każdy spragniony i słaby dziś, niech przyjdzie do źródła

Każdy spragniony i słaby dziś
Niech przyjdzie do źródła
W Wodzie Życia zanurzy się
Ból i cierpienie niech odpłyną w dal
W morzu miłości serca uleczy dzisiaj Pan

Ostatnio chodzą za mną słowa z jednej z moich ulubionych piosenek religijnych. Mówią o źródle, do którego może przyjść każdy spragniony człowiek; o źródle do którego może przyjść każdy słaby i chory - przede wszystkim chory na duszy. Bardzo mocno uświadomiłam sobie w kończącym się Tygodniu biblijnym, że takim niewyczerpanym źródłem dla wierzących jest Słowo Boże. Słowo, które tak naprawdę każdy z nas ma na wyciągnięcie ręki. Możemy przyjść do Niego i zaczerpnąć prosto ze źródła. Każdy spragniony może przyjść do studni Słowa Bożego i zaczerpnąć z niego jak Samarytanka. Tam Jezus ugasi wszystkie nasze pragnienia...

"Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię".

Nie wyobrażam sobie osobistego rozwoju i pogłębienia życia duchowego bez codziennego sięgania po Słowo Boże. W swoim Słowie Bóg mówi do nas każdego dnia i tam zostawia nam drogowskazy i nieustanne zapewnienie o swojej bezgranicznej miłości. Tam też pozostawił dla każdego z nas duchowy pokarm. Sam przecież powiedział:

„Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”.  

Jestem wdzięczna Panu Bogu, za to, że już od samego początku mojego powołania, stawiał On na mojej drodze siostry i innych ludzi, którzy byli rozkochani w Słowie Bożym i którzy pokazywali mi Jego piękno. Bardzo lubię czytać wartościowe książki, ale zdaję sobie sprawę, że żadna nawet najbardziej pobożna i ubogacając lektura nie zastąpi mi osobistego kontaktu ze Słowem Bożym. 

Ojcowie Kościoła mawiali, że Pismo Święte wzrasta wraz z tym, który je czyta. Kiedy otwieramy naszą  Biblię  to nie tylko my czytamy Słowo, ale to Biblia czyta nasze życie. Jeżeli chcemy na co dzień żyć w głębokiej relacji z Jezusem, musimy nieustannie powracać do Biblii jak do źródła. Kiedyś usłyszałam  takie zdanie, że zakochany człowiek potrafi nieustannie czytać list od swojej ukochanej, a przecież Pismo Święte jest miłosnym listem Boga skierowanym do nas. 

Czytasz ten list od Pana Boga?

środa, 24 stycznia 2024

Św. Franciszek Salezy - patron dziennikarzy i mediów katolickich

Św. Franciszek Salezy - patron dziennikarzy i mediów katolickich


24 stycznia to liturgiczne wspomnienie św. Franciszka Salezego, biskupa, Doktora Kościoła, patrona dziennikarzy i mediów katolickich. Św. Franciszek Salezy jest bliski mojemu sercu, ponieważ jest patronem mojego życia zakonnego. Otóż 10 sierpnia, o godz. 16.00 miała miejsce ceremonia moich obłóczyn zakonnych i przyjęcie nowego imienia. Tamtego dnia z Moniki stałam się s. Salezją. Wielu ludzi pyta dlaczego akurat to imię i ten Patron? Po prostu na mojej drodze  powołania stanął ten Święty Biskup z Genewy a moje imię zakonne wywodzi się od nazwiska od Jego nazwiska. 

Kim na mojej drodze duchowej jest św. Franciszek Salezy? Jest przede wszystkim Przyjacielem i Patronem mojego życia zakonnego. Był to ulubiony świętym także naszego Ojca Założyciela, św. Józefa Sebastiana Pelczara o czym pisał we wspomnieniu z pielgrzymki  Jego śladami we Francji.

 

Kim był św. Franciszek Salezy? 

Urodził się 21 sierpnia 1567 w Sabaudii w Alpach Wysokich na zamku pod Thorenes. Był najstarszym synem spośród 13 rodzeństwa. Głęboko katolickie wychowanie przyszły święty otrzymał w domu. W roku 1573 jako sześcioletni chłopiec rozpoczął regularną naukę w kolegium w La Roche-sur-Foron. W dwa lata później był w kolegium w Annecy, gdzie przebywał trzy lata. Kiedy miał 11 lat, zgodnie z ówczesnym zwyczajem otrzymał tonsurę jako znak przynależności do stanu duchownego. Kiedy miał zaledwie 15 lat, udał się do Paryża, by studiować na tamtejszym słynnym uniwersytecie. Dodatkowo w kolegium jezuitów studiował literaturę klasyczną. Kolejne studia Franciszek podjął na Sorbonie. Tam studiował teologię i zagadnienia biblijne. Do rzetelnych studiów biblijnych przygotował się dodatkowo przez naukę języka hebrajskiego i greckiego.

W tym okresie przeżył silny kryzys wiary, pod wpływem protestanckiej doktryny o predestynacji. Franciszek wnioskował stąd, iż jest przeznaczony na potępienie. Jego wewnętrzna walka trwała sześć tygodni. Wyszedł z niej odkrywając w Piśmie Świętym obraz Boga miłosiernego. Pod wpływem tych przeżyć złożył śluby czystości. Jednak posłuszny woli ojca rozpoczął studia prawnicze, które mogły mu otworzyć drogę do kariery urzędniczej. Tym samym Franciszek z Paryża udał się do Padwy. Studia na tamtejszym uniwersytecie uwieńczył doktoratem. Po ukończeniu studiów udał się do Loreto a następnie pielgrzymował do Rzymu (1592).

Święcenia kapłańskie Franciszek otrzymał w roku 1593 przy niechętnej zgodzie rodziców. Jako kapłan miał dużą zdolność do nawiązywania kontaktu z ludźmi prostymi, często dalekimi od Kościoła. Ten dar był mu pomocny gdy udał się w charakterze misjonarza do okręgu Chablais, by umocnić w wierze katolików i aby próbować odzyskać dla Chrystusa tych, którzy przeszli na kalwinizm. Na murach i parkanach rozlepiał ulotki – zwięzłe wyjaśnienia prawd wiary. Był świetnym mediatorem, łagodnym i cierpliwym człowiekiem. Potrafił dyskutować a konflikty rozwiązywać poprzez rozmowę. Nawracał w cierpliwym dialogu. W ten sposób miał pozyskać z powrotem dla Kościoła około 70 tysięcy wiernych, którzy odeszli od katolicyzmu do kalwinizmu.

W 1599 roku został mianowany biskupem pomocniczym, a trzy lata później biskupem Genewy. Nadal kontynuował działalność misyjną i duszpasterską, angażując się też w sprawy życia duchowego kapłanów i wiernych. Zmarł nagle na zawał serca w Lyonie, wracając ze spotkania z królem Francji 28 grudnia 1622 roku. Jego ciało przeniesiono do Annecy, gdzie spoczęło w kościele macierzystym Sióstr Nawiedzenia, serce zaś zatrzymały wizytki w Lyonie. Beatyfikacja odbyła się w roku 1661, a kanonizacja już w roku 1665.

Dla mnie św. Franciszka jest przede wszystkim wiernym czcicielem Najświętszego Serca Pana Jezusa i człowiekiem we wszystkim pełniącym wolę Bożą. Był człowiekiem żarliwej modlitwy, wzorem łagodności i bezinteresownej miłości bliźniego. Sam chociaż z natury był skłonny do gniewu, z pomocą łaski Bożej opanował wrodzony temperament, stając się przykładem dobroci i łagodności. Wybierając imię zakonne s. Salezja chciałam mieć patrona, który zrozumie moj trud pracy nad sobą w sferze walki z gniewem i brakiem cierpliwości a także pragnienie ewangelizacji i rozwijania pasji związanych z pisaniem. 

Św. Franciszek Salezy często powtarzał:

"Dobre słowo zmniejsza gniew jak woda ogień, dobrocią można uczynić owocnym każdy teren. Więcej much tapie się na krople miodu niż na baryłkę octu."
W Nim odnalazłam bratnią duszę zarówno  w pracy nad sobą jak i w pasji działalności ewangelizacyjnej. Jego dzieła bardzo mi pomagają w pogłębianiu relacji z Jezusem i są dziś zaliczane do pereł literatury duchowości, po które chętnie sięgają kolejne pokonania katolików. 

Cieszę się, że w Edycji Świetego Pawła ukazały się dwie wspaniałe książki o duchowości św. Franciszka Salezego. Ich lektura sprawiła, że jeszcze bardziej jestem wdzięczna Panu Bogu, za to, że mam takiego wspaniałego orędownika w niebie. 

A wy znacie św. Franciszka Salezego?

wtorek, 23 stycznia 2024

Ks. Aleksander Woźny - polski o. Pio

Ks. Aleksander Woźny - polski o. Pio
       (Polecam szczególnie te dwie książki o ks. Woźnym)
Kilka dni temu opublikowałam na Instagramie post pokazując najnowszą powieść biograficzną o życiu i powołaniu Sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego "We wszystkim chodzi o miłość", autorstwa p. Anny Łagodzińskiej. Od tego momentu wiele osób pisało do mnie w prywatnych wiadomościach o tym, że chciałby poznać ks. Woźnego. Bardzo cieszy mnie fakt, że także inni chcą bliżej poznać więcej o ks. Aleksandra. Od jakich książek zacząć swoją duchową przygodę z tym niezwykłym Kapłanem z Poznania? Na początek dobre będą dwie pozycje książkowe - wspomniana już powieść p. Anny i "Jestem przecież tylko Woźnym" ks. Wojciecha Mullera, postulatora beatyfikacyjnego ks. Woźnego. Te dwie książki w prosty i przystępny sposób pokazują piękno duszy ks. Woźnego i Jego wrażliwość na działanie łaski Bożej. Ta pierwsza pokazuje całe życie ks. Woźnego, natomiast w tej drugiej zostały zebrane świadectwa ludzi, którzy korzystali u Niego z kierownictwa duchowego lub w jakiś inny sposób spotkali Go na swojej drodze.

Jakbym dziś miała opowiedzieć Wam jedynym zdaniem czym charakteryzowało się posługa kapłańska ks. Aleksandra, z pewnością byłby by to fakt, że miał On niezwykły charyzmat bycia dobrym, przenikliwym Spowiednikiem i kierownikiem duchowym. Może ktoś z was powie, że to nic nadzwyczajnego - przecież był księdzem a każdy ksiądz moze spowiadać. Jednak ks. Woźny miał dar przenikania do głębi ludzkich sumień i czytania w nich; często ludzie, którzy przychodzi do niego do spowiedzi czy po radę, słyszeli z Jego ust słowa, których w tym momencie najbardziej potrzebowali. To taki nasz polski o. Pio.

       (Ks. Woźny w swoim konfesjonale)
Za każdym razem po wyznaniu grzechów następowała dłuższa chwila ciszy, podczas której rozmawiał On z Jezusem o swoich penitentach; w milczeniu pytał Go co ma odpowiedzieć; w ciszy się modlił, prosząc Boga o światło. Potem zaczynał naukę od słów: Pan Jezus kazał mi powiedzieć, że w tej sprawie jest takie rozwiązanie...". Nigdy nikogo nie poganiał, miał wiele cierpliwości i pomimo zmęczenia spowodowanego długimi godzinami spowiadania znajdywał czas dla wszystkich, którzy przychodzili do spowiedzi. Zawsze przyjmował ich z ojcowską miłością. Ksiądz Aleksander każdego penitenta pytał o imię i witał słowami: Dobrze, że przyszedłeś/przyszłaś. Jego nauka była zazwyczaj krótka, ale po ruszała serce i umysł człowieka. Kapłan wskazywał środki do świętości dostosowane do konkretnej sytuacji życiowej wiernych, każdego traktował indywidualnie.

Bardzo wzruszyła mnie jedna scena opisana przez p. Łagodzińską w jej powieści. Pokazuje ona, że ks. Aleksander pomimo wielkiego cierpienia spowodowanego reumatyzmem na który zachował w obozie koncentracyjnym, zawsze z radością przejmował swoich penitentów, a nawet sam podejmował pokutę za ich grzechy:

"-Panie, jak bardzo mnie boli... Aleksander spowiada czwartą godzinę, w kościele jest zimno. Schorowane ciało daje o sobie znać. Chciałbym odpocząć. - Myśli, ale gdy do konfesjonału podchodzi kolejna kobieta, uśmiecha się ciepło. - Cieszę się, że przyszłaś(...). Kościół opustoszal. Aleksander wsparł głowę o kratki konfesjonału. Teraz poczuł, jak bardzo jest zmęczony. Nawet nie mam siły się ruszyć, pomyślał. Spojrzał w stronę ołtarza, przed oczami stanął mu mężczyzna, którego dzisiaj spowiadał. Gdy zadał mu pokutę, ten z całą szczerością odpowiedział, że nie będzie miał czasu jej wykonać. I co tu robić...? Zgasił światełko w konfesjonale, powoli próbuje rozprostować skostniale stawy. Odkąd zachorował w Dachau na reumatyzm, jego ciało już na zawsze zostało naznaczone cierpieniem. Jezu, przyjmij moją ofiarę za tego biednego grzesznika, który nie ma dla Ciebie czasu. - Prosi swego Mistrza, leżąc krzyżem przed ołtarzem. Podłoga jest zimna, ciałem wstrząsają dreszcze. - Jezu, Ty wiesz, że Cię kocham-szepcze-Jezu, Ty wszystko wiesz..."

Kilka dnia temu Agatka (na Instagramie znajdziecie Ją jako @dziewczynazpomaranczami29), która także wiele pisze na swoim profilu o ks. Woźnym, wysłała mi kilka zdjęć ze swojej wyprawy do kościoła św. Jana Kantego w Poznaniu, w którym proboszczem był ks. Woźny. Jedno ujęło mnie w sposób szczególny. Jest to fotografia przedstawiająca konfesjonał ks. Woźnego, na którym zachowały się ślady po pinezkach. Proboszcz zostawiał tam swoim penitentom na  karteczkach informację, kiedy będzie dostępny.  

    (Na konfesjonale ks. Woźnego widać ślady po pinezkach)
Kiedy z kolei czytałam książkę ks. Wojciecha Mullera "Jestem przecież tylko Woźnym" bardzo poruszało mnie jego przenikliwość spowiednika i charyzmatyczność Jego kapłańskiej posługi:

"Pewien lekarz spowiadał się u ks. Aleksandra. W pewnej chwili ksiądz przerwał spowiedź i powiedział:
-Pomódlmy się za spokój duszy pana matki. Na to on:
- Przecież ona żyje. Ks. Aleksander odpowiada:
-Nie, właśnie skonała".
***
"Ks. Aleksander spytał:
-Czy zniosłabyś śmierć swego męża, po prostu tak naj na ulicy.
Ona odpowiedziała:
- Bóg dal, Bóg może wziąć.
Po 3 dniach mąż jej upadł nieżywy, idąc z nią ulicą. Po pogrzebie, po kilku dniach przyszła do ks. Aleksandra z żalem, że różni księża odprawiali Mszę św. za jej męża, a nie. Na to ks. Aleksander odrzekł, że:
-On już nic nie potrzebuje, bo jest w niebie".
***
"Obudził się w nocy, około godz. 1:00, z wewnętrznym poleceniem Anioła Stróża, by natychmiast wstał, nałożył sutannę i wyszedł na ulicę. W modlitwie prosił o zwolnienie z tego polecenia ze względu na chorobę i wątłe siły. Ale posłuszny natchnieniu Bożemu wyszedł z domu i na rogu ul. Grochowskiej i Grunwaldzkiej, przy ówczesnej salce Dzieciątka Jezus, spotkał niespodziewanie mężczyznę, który zaskoczony, wręcz przerażony, poprosił Księdza o natychmiastową spowiedź. Okazało się, że ten człowiek przed laty postanowił nigdy nie przystępować więcej do spowiedzi świętej. Przyjechał do Poznania na Targi i idąc nocą ulicą w obcym mieście przypomniał sobie o tym postanowieniu. I dodał w duchu: nigdy się nie wyspowiadam, chyba, żebym w tej chwili spotkał księdza. Ledwo to pomyślał, stanął przed nim ks. Woźny".
***
„Pamiętam jak otwierał kościół między godz. 5-tą a 5.15, by ludzie spieszący do pracy na godz. 6-tą mogli przyjąć Pana Jezusa. Wiele osób, nawet spoza parafii, zachęcanych do codziennej Komunii św. korzystało z tych udogodnień. Kościół zamykał bardzo późno, często po godz. 22-giej. Codziennie odprawiał drogę krzyżową. Po trudzie dnia powracał do swojej „klasztornej celi” – żelazne łóżko, skromne biurko i to wszystko oddzielone od wspólnej jadalni – kotarą. Wyraźne ubóstwo w życiu codziennym świadczyło o Jego bezgranicznym oddaniu i zawierzeniu Panu Bogu. Był także otwarty na codzienne potrzeby drugiego człowieka".

(Konfesjonał ks. Woźnego)
To są tylko jedne z liczonych przypadków tego, w jaki cudowny sposób Pan Bóg posługiwał się ks. Woźnym. Chcąc dowiedzieć się więcej, serdecznie zachęcam do zapoznania się z treścią książkek, o których wspomniałam wyżej. Ich lektura z pewnością pomoże Wam lepiej poznać ks. Woźnego i zaprzyjaźnić się z Nim.

 (Grób ks. Woźnego w kościele pw. Jana Kantego w Poznaniu)

Słyszeliście wcześniej o ks. Woźnym? 
Co najbardziej ujęło was w jego historii?


sobota, 20 stycznia 2024

Wracam na bloga

Wracam na bloga

"Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła [tam] kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem. Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: "Daj Mi się napić" - prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej»".  
(J 4, 6-9)

Wracam na bloga. To mój pierwszy wpis od dwóch lat. W ostatnich dniach mój stary blog został odświeżony i przybrał nową, piękną szatę graficzną z wymownym logiem. Została mu także nadana nowa nazwa. Co mnie zmotywowało do powrotu? Wiele kwestii złożyło się na podjęcie tej decyzji. Jedną z nich jest fakt, że Instagram coraz bardziej przypomina przydrożny słup z ogłoszeniami, który aż kipi od natłoku ulotek i reklam. Czasem mam wrażenie, że kiedy tam wchodzę, to z wszech stron jestem bombardowana proponują kupna książek i innych rzeczy.

Z drugiej strony tradycyjne wpisy przestają być modne, ponieważ z dnia na dzień coraz bardziej zostają wypierane przez rolki i filmy wideo. Czasem zadziwia mnie to, że rolka którą uda mi się zmontować w kilkanaście minut ma większe zasięgi i zainteresowanie niż post, nad treścią którego pracowałam kilka godzin. Nie mówię, że sama nie wrzucam na Instagramie rolek - robię to dość często, ponieważ z istnieje  szansa, że trafi ona do większej liczby odbiorców. Jednak z biegiem czasu coraz bardziej uświadomiłam sobie, że zaczęło mi tam tak po prostu brakować ciszy i pewnej głębi. Gdzie się podział ten Instagram, który jeszcze nie tak dawno był dla nas foto pamiętnikiem, w którym dzieliliśmy się z innymi najpiękniejszymi chwilami z naszego codziennego życia? 

Wielokrotnie wymieniłam się swoimi spostrzeżeniami z innymi dziewczynami, które również zauważyły to, że zwyczaje wpisy i posty nie są już klikalne; że po ludzku nie opłaca się ich pisać. Podczas jednej z konwersacji na Instagramie, bardzo dotknęły mnie słowa Jagody Kwiecień (na Instagramie znajdziecie Ją jako @jagopepermint), która na pożegnanie napisała do mnie krótką,  wymowną modlitwę:

"Panie, daj nam wody żywej z Twojej studni".

Słowa Jagody po prostu zmotywowały mnie do powrotu na bloga. Stały się dla mnie mottem i światłem; uświadomiły, że tak naprawdę od dawna szukam ciszy, głębi i wolniejszego życia. Czasem tak mam, że potrzebuję się zatrzymać; potrzebuję  wcisnąć przycisk STOP i zasmakować Slow life. Słowa Jagody stały się dla mnie motywacją do tego, żeby dogrzebać się do starego bloga, nieco go odświeżyć nową szatą graficzną i zacząć na nowo swoją przygodę z pisaniem. Poczułam jak wraz z Jej słowami napełnia moje serce świeżość niczym bryza morska i nowy powiew Ducha.


Tak więc ewangeliczna Samarytanka stała się motywem przewodnim tego bloga. Poprzez Jego nazwę W Nim jest Źródło chcę pokazywać, że tylko w Jezusie i Jego przebitym Sercu jest dla nas źródło Wody Żywej. Tylko On sam jest w stanie zaspokoić wszystkie pragnienia naszego serca. Zawsze kiedy czytam Ewangelię o spotkaniu Jezusa z kobietą z Samarii wzrusza mnie fakt, że po spotkaniu z Nim zostawiła swój pusty dzban przy studni i wróciła do wsi napełniona Jego miłością. Nic poza Jezusem nie jest w stanie napełnić naszego serca...

Bardzo chciałam, żeby ten blog nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla tych, którzy będą do Niego zaglądali stał się miejscem wyciszenia, spotkania z Jezusem i doświadczenia głębi Jego miłości. Może nawet takiego zasmakowania życia wolniejszego i uważności. 

Nadal będę działać na Instagramie, ale potrzebuję mieć również takie miejsce odosobnienia, pustyni, gdzie będę mogła dzielić się z Wami moimi biblijnymi rozważaniami, dobrymi książkami, które warto przeczytać i Świętymi, z którymi się zaprzyjaźniłam. Z pewnością będzie tutaj trochę o Założycielach naszego Zgromadzenia, o bł. Prymasie Wyszyńskim, o Słudze Bożym ks. Aleksandrze Woźnym i wielu innych wspaniałych ludziach Boga, którzy stali się częścią mojej duchowej drogi. 

To tyle na dziś. Do zobaczenia wkrótce.


Copyright © W Nim jest Źródło , Blogger