czwartek, 25 lipca 2024

Dar przebaczenia. O spowiedzi dla wątpiących.

Dar przebaczenia. O spowiedzi dla wątpiących.


W tradycji Kościoła każdy czwartek poświęcony jest kapłaństwu. W tym dniu szczególne pamiętamy w naszych modlitwach o kapłanach, których Pan postawił na naszej drodze; pamiętamy o naszych spowiednikach i kierownikach duchowych, którzy towarzyszą nam na drodze naszego rozwoju duchowego. Dlatego właśnie dziś chciałbym podzielić się z wami recenzją książki o sakramencie pokuty i pojednania, którą niedawno przeczytałam. Jest to książka "Dar przebaczenia. O spowiedzi dla wątpiących" wydana przez Wydawnictwo Serafin.

Ostatnio wiele osób pytało mnie zarówno w rozmowach jak i prywatnych wiadomościach jak to jest z tą spowiedzią. Wiele ludzi ciągle boi się regularnie przystępować do spowiedzi, ponieważ kojarzy im ona się z trudnym doświadczeniem, lękiem czy wstydem. Jeśli masz trudne doświadczenie i spowiedź jest dla Ciebie nie lada wyzwaniem, ta książka pomoże Ci inaczej ją przeżywać. Znajdziesz w niej wiele cennych wskazówek jak się dobrze przygotować do spowiedzi i jak się spowiadać, aby spotkanie z Jezusem Miłosiernym, którego doświadczamy w konfesjonale przynosiły obfite owoce nawrócenia i pogłębienia relacji z Bogiem i drugim człowiekiem. 

Tak sobie pomyślałam, że człowiek świadomy swojego grzechu i win, który szczerze pragnie się nawrócić i pojednać z Bogiem powinien być w konfesjonale dobrze przyjęty; powinien odczuć, że kapłan którego spotyka wtedy w konfesjonale jest tak naprawdę narzędziem przez który działa Jezus. To sam Zmartwychwstały udziela łaski przebaczenia i pokoju właśnie przez posługę tego konkretnego kapłana. W książce "Dar przebaczenia" o dobrym przyjęciu penitenta przez spowiednika pisał brat Lui Dri - argentyński kapłan z zakonu kapucynów. Wyznał on: 


"Jedną z pierwszych czynności, które wykonuję podczas spotkania z penitentem, jest gest ucałowania jego dłoni. Chcę, aby poczuł się dobrze przyjęty i niczym nieskrępowany miał swobodę mówienia, a także by otworzył  się na działanie łaski w tym sakramencie. Robię tak nie zważając na to czy jego dłonie są czyste, dopiero co umyte, czy też noszą na sobie trudy pielgrzymowania (...)". 


W książce "Dar przebaczenia" znajduje się przepiękne i pokrzepiające świadectwo Magdaleny Urbańskiej, która od lat korzysta z posługi stałych spowiedników Pisała w nim czym jest dla niej spowiedź: „Spowiedź to sakrament uzdrowienia. (…) Do konfesjonału przychodzę, by nazwać zło, które wydarzyło się w moim życiu. Staram się się to robić konkretnie i wprost”.  


Warto inspirować się ludźmi, którzy świadomie pogłębiają swoje życie duchowe i budują zażyłą relację z Jezusem. Magdalena jest bardzo autentyczna w swoim świadectwie i szczerze opowiada zarówno o trudnościach jak i łaskach, których doznała podczas korzystania ze spowiedzi. Polecam wam z serca również Jej książkę "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet", w której także wiele pisze o spowiedzi, kierownictwie duchowym czy relacji ze spowiednikiem. 


W książce "Dar przebaczenia" znajdźcie także wiele pokrzepiających wspomnień o świętych i gorliwych spowiednikach takich jak św. o. Pio czy św. Leopold, którzy już teraz orędują za nami u Pana, wypraszając laskę dobrych i autentycznych spowiedzi. Tak o heroicznym wręcz przykładzie o. Leopolda pisze brat Lui: 


"Od młodzieńczych lat bardzo lubiłem żywoty świętych. Czytałem też życiorysy heroicznych kapucynów, między innymi o. Leopolda Mandicia, który od czasu zamieszkania w Padwie w 1909 roku nie robił nic innego, tylko spowiadał. Każdego dnia spędzał długie godziny w konfesjonale, aż do śmierci, która nastąpiła w lipcu 1942 roku. Świadkowie opowiadają, a biografowie potwierdzają, że w wieczór poprzedzający jego śmierć wyspowiadał, bez choćby krótkiej przerwy na odpoczynek, prawie pięćdziesiąt osób! Ostatniego penitenta przyjął około północy, a następnie udał się na spoczynek i już się nie obudził. Niezliczony tłum przez kilka dni nieprzerwanie przychodził do klasztoru kapucynów, aby uczcić zmarłego spowiednika. Wielu już wtedy uważało go za świętego. (…) Przez trzydzieści lat w swojej malutkiej celi, która stała się jego konfesjonałem, spowiadał od dziesięciu do piętnastu godzin dziennie. Niezliczonym rzeszom ofiarował przebaczenie w imię miłosiernego Boga, cierpliwie ich słuchając. Jego współbraciom wydawało się to przesadą. Niektórzy mówili o nim, że jest nie- douczonym spowiednikiem, który zbyt łatwo i hojnie rozgrzesza, bez większego zastanowienia". Jeden ze współbraci nazywał go nawet „brat odpuszczam wszystko" i wcale nie był to komplement. Mimo to ludzie garnęli się do o. Leopolda. Nawet gdy inni kapłani byli dyspozycyjni w tym samym czasie, penitenci wybierali spowiedź u niego. Jeżeli czasem przychodził później od innych, czekali cierpliwie”.

Na koniec chciałabym się podzielić z wami fragmentami książki o grzechu, rachunku sumienia i spowiedzi:


„Szczere wyznanie podczas spowiedzi swych grzesznych zniewoleń, a następnie otrzymanie od Chrystusa przez pośrednictwo kapłana daru przebaczenia wywołuje w penitencie poczucie wewnętrznej wolności. Czasem jawi się ono jako nadzwyczajny pokój, lekkość czy spokój sumienia. Człowiek został bowiem stworzony przez Boga jako wolny, a zatem wolność jest jego największym skarbem. Sakrament pojednania, w którym spotykamy Tego, który ma moc przebaczyć, przywraca najgłębszy pokój”.


O. KAZIMIERZ FRYZEŁ CSSR


"Czym jest grzech? Diabeł usiłuje zastąpić Boga w życiu człowieka. Podważając motywy wiary i miłości wobec Stwórcy, chce sam zająć jego miejsce. Zamiast wiary w Boga pojawia się wiara w słowa szatana i posłuszeństwo jego nakazom, a w miejsce miłości do Boga - uznanie diabła za życzliwego i dobrego dla człowieka. Osoba ludzka nie może żyć bez wiary i miłości; musi jedynie rozstrzygnąć, w kogo wierzy i kogo kocha". 


O. KAZIMIERZ FRYZEŁ CSSR


"Po co robić rachunek sumienia? Rachunek sumienia to modlitwa budząca pragnienie życia Bożego. Jego cel jest bardzo prosty: spotkanie z Bogiem, dialog z Nim, wzajemne przebywanie, pragnienie bycia razem. To zachęta, by człowiek poznał smak prawdziwego życia i uczył się marzyć o przyszłości". 


BR. ADAM GĘSTWA OFMCAP




środa, 10 lipca 2024

ks. Aleksander woźny Polski proboszcz z Ars

ks. Aleksander woźny Polski proboszcz z Ars

Kilka dni temu spełniło się jedno z moich największych marzeń - odwiedzając Poznań mogłam pomodlić się w kościele św. Jana Kantego, w którym spoczywają doczesne  szczątki Czcigodnego Sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego. Był On wieloletnim Proboszczem tamtejszej parafii, byłym więźniem obozów koncentracyjnych w Buchenwaldzie i Dachau, człowiekiem wielkiej modlitwy i zawierzenia Bogu przez Maryję, kapłanem oddanym całym sercem swoim parafianom. Cieszę się, że mogłam odwiedzić miejsce, w którym mój duchowy Przyjaciel jakim stał się ks. Aleksander modlił się, spowiadał rzesze ludzi, podejmował wiele apostolskich dzieł oraz inicjatyw dla ludzi. Ks. Aleksander Woźny to bez wątpienia taki nasz Proboszcz z Ars. 
 

Ks. Aleksander, kiedy tuż po wojnie objął administrowanie w parafii św. Jana Kantego odznaczał się wielką dobrocią w stosunku do swoich parafian. Dobro, które nieustannie czynił, było widoczne niemal wszędzie. Ludzie bardzo kochali swojego Proboszcza. Ta miłość pozostała nawet po Jego śmierci. Modląc się w tamtejszym kościele, ujęło mnie to, że do Księdza Woźnego ciągle przychodzą ludzie, powierzając za Jego wstawiennictwem swoje intencje Panu Bogu. Kiedy modliliśmy się przy grobie ks. Woźnego w pewnym momencie podeszła do nas starsza Pani, która powiedziała: „Znałam Go osobiście”. Dla mnie to łaska spotkać ludzi, którzy spotkali Go osobiście i byli świadkami Jego świętości. 

Wielką radością było dla mnie to, że mogłam się spotkać z p. Anią Łagodzińską, autorką najnowszej powieści biograficznej przedstawiającej życie i powołanie ks. Aleksandra. Jeśli ktoś z was jeszcze nie czytał powieści „We wszystkim chodzi o miłość” z serca ją polecam. To jedna z najbardziej poruszających powieści biograficznych, jakie przeczytałam. Jeśli chcecie poznać ks. Woźnego dobrze będzie zacząć właśnie od tej książki…


Pięknie o książce napisała Edyta Pasik działająca na Instagramie pod pseudonimem mojezachycenia:


„Podobno to nie my, ale święci wybierają nas", nie mogłam przejść obok tego zaproszenia obojętnie i z radością przeczytałam "We wszystkim chodzi o miłość". 


Ksiądz Aleksander Woźny najpierw poruszył mnie swoim życiem wypełnionym niezasłużonym cierpieniem za drutami obozów koncentracyjnych i w komunistycznym więzieniu. Później zaimponował mi swoją niezłomną wiarą i zaufaniem Bożej Opatrzności. I w końcu zachwycił mnie swoim białym męczeństwem, tysiącami godzin

spędzanymi w konfesjonale, codziennie odprawianą drogą krzyżową i wiernością powołaniu. W absolutnej pokorze i z oddaniem Bogu. Ze słowami: "zresztą jestem przecież tylko woźnym, to Duch Święty działa".


Powieść biograficzną Anny Łagodzińskiej przeczytałam właściwie na jednym oddechu... głównie dzięki zgrabnie pomyślanej fabule, wyrazistym kreacjom bohaterów i żywemu językowi. Zaraz jednak wróciłam do niej, żeby ją już na spokojnie przekartkować i raz jeszcze przeanalizować dotykające serca cytaty. Ciągle jednak czuję niedosyt...


Myślę bowiem, że powieść ta to niezwykle atrakcyjna, ale tylko inspiracja do bardziej zażyłej relacji z ks. Woźnym. Zdecydowanie zachęca do zaprzyjaźnienia się z tym świętym kapłanem. Motywuje, żeby sięgnąć do jego spuścizny w postaci choćby homilii, które pozostawił”.



Wybrane myśli czcigodnego Sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego mogące służyć do osobistej refleksji i modlitwy: 


„Nie może być prawdziwego życia z Bogiem bez modlitwy”.


„Wobec Pana Boga powinniśmy być zawsze małymi dziećmi”.


„Musimy karmić się prawdą objawioną w Ewangelii”.


Masz Panu Bogu powiedzieć o wszystkim swoich pokusach, lękach, niebezpieczeństwach i o skłonnościach do złego. W ten sposób wyrzucisz z siebie wszelkie zło”.


„Sprawdzeniem czy twoja modlitwa nie jest złudzeniem jest, jest miłość bliźniego”. 


„Nie może być mowy o prawdziwej miłości bliźniego tam, gdzie jeszcze jest krytyka bliźniego”.  


„Chcąc spełniać dobre uczynki, musimy siebie przezwyciężać”.  





poniedziałek, 8 lipca 2024

Błogosławieni, święci, szczęśliwi - Kardynał Grzegorz Ryś

Błogosławieni, święci, szczęśliwi - Kardynał Grzegorz Ryś

 

📖Jakiś czas temu przeczytałam książkę Kardynała Grzegorza Rysia pt. "Błogosławieni, świeci, szczęśliwi", która zrobiła na mnie duże wrażenie. Jest to książka opowiadająca o  różnych Świętych, napisana w taki sposób, że każdy z nas może poczuć się zaproszony do podjęcia codziennej drogi do świętości. Niestety był taki czas w Kościele, że świętych pokazywano jedynie w samych superlatywach, wręcz mówiono, że urodzili się świętymi i od samego początku swojego życia podejmowali rygorystyczne posty i umartwienia. Czy kogoś współczesnego pociągnie taki święty, który pokazany jest wręcz jako bezgrzeszny? Taki trochę odrealniony obraz świętości, który zamiast pociągać wręcz nas zniechęca. 

Kardynał napisał w swojej książce zdanie, które bardzo mi się spodobało: "Świetym nie nie rodzisz, świętym się stajesz". Święci widziani oczami Kardynała Rysia to zwyczajni ludzie, tacy jak ty i ja, którzy często mieli trudne historie, byli słabi i grzeszni, niejednokrotnie bezradni wobec sytuacji, które ich spotykały. Jednocześnie zwyciężyła w nich miłość do Chrystusa, którego umiłowali ponad wszystko. Ich życie płonęło pasją miłowania Boga i bliźniego. Byli jak pochodnie wskazujące innym drogę. 

Na tylnej okładce książki  możemy przeczytać streszczenie książki, które równocześnie jest dobrym wyjaśnieniem tego, jak czym jest prawdziwa świętość: 

"Za życia rzadko uważani za świętych. Zazwyczaj nie pasowali do kanonu. Radykalni, nieprzewidywalni, nie wiadomo było, co o nich myśleć. Arcyludzcy w swoich słabościach, pasji i uporze.

Piotr, gdyby żył kilka wieków później, byłby ekskomunikowany. Mikołaj rozdawał prezenty prostytutkom. Rita żyła rozdarta między dwiema rodzinami, których członkowie mordowali się nawzajem.

Błogosławieni - bo pozwolili Bogu działać. Święci - nie dlatego, że się tacy urodzili. Szczęśliwi - bo spotkali miłość, która zmieniła ich życie. Nie stawiajmy im pomników, ale dostrzeżmy w nich ludzi z krwi i kości, którymi warto się zainspirować". 


Kardynał Grzegorz Ryś w zakończeniu książki napisał: "Jest pewna myśl Carla Acutisa, którą warto przyjąć, zwłaszcza kiedy myślimy o świętych. Papież Franciszek często to cytuje. Carlo Acutis mówił tak: „Pan Bóg wszystkich stwarza jako oryginały, a stanowczo za dużo ludzi umiera jak kserokopie". Nie kopiujcie nikogo w życiu – ani dawnych świętych, ani całkiem niedawnych. Nie. Trzeba mieć odwagę, żeby we wspólnocie, ale po swojemu, każdy na swój sposób, iść do Pana Boga. Właśnie tak się robi Kościół: każdy odkrywa swoją drogę, swoje dary, swoje charyzmaty, a razem wychodzi z tego coś przepięknego”.

Nie raz spotkałam się ze stwierdzeniem, że świeci są po to, aby ich naśladować. Nie zupełnie zgadzam się z tym, ponieważ taka jak zaznaczył Kardynał Ryś każdy z nas ma swoją własną i niepowtarzalną drogę do świętości. Wiem, że ani ja nie będę drugą  św. Siostrą Faustyną Kowalską ani ty nie będziesz drugim Carlo Acutisem czy Sługą Bożą Chiarą Peteillo. Święci są po prostu po to, aby nas zapalili miłością, wiarą, nadzieją, odwagą czy ukochaniem zwyczajnej i prostej codzienności. 

✍️Na koniec podzielę się kilkoma cytatmi z książki, które sobie zapisałam:

„Święty to jest ktoś, kto odkrywa, że wiara to jest droga do Boga".

„Bóg ma niesamowitą słabość do grzeszników”.

„Wzrok jest w Ewangelii symbolem wiary, jeśli jesteś wierzący, widzisz rzeczy w odpowiedni sposób”.

„Są w życiu momenty, kiedy brakuje ci wiary. Wtedy przynajmniej proś o pokorę, bo dookoła ciebie są ludzie wierzący i możesz od nich przyjąć wiarę, oni cię mogą pouczyć. (...) Bo przyjdzie w twoim życiu taki moment jak w życiu Piotra - kiedy mimo że już dwa razy widziałeś Jezusa zmartwychwstałego, nie poznasz Go. Będziesz niewierzący. Kto cię ma wtedy „przepchać" do przodu przez tę niewiarę? Wspólno- ta cię przeniesie. Ale jak jesteś biedny sam, kto może tego dokonać?”

„On kocha mnie takiego jakim jestem”.


wtorek, 25 czerwca 2024

Jego kapłańskie serce płonęło wielkim pragnieniem zdobywania dusz dla Chrystusa

Jego kapłańskie serce płonęło wielkim pragnieniem zdobywania dusz dla Chrystusa



📖Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!

🌿Dzisiejszy fragment Ewangelii bardzo pasuje do Sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego, który urodził się dokładnie 114 lat temu, 25 czerwca 1910r. w Uzarzewie k. Poznania. Jego życie i powołanie było wchodzeniem przez ową ewangeliczną ciasną bramę - było po prostu nieustannym składaniem siebie w ofierze dla Bożej chwały i dobra bliźnich, których Pan postawił na Jego kapłańskiej drodze. Ksiądz Aleksander odnalazł ciasną bramę w kapłaństwie służąc gorliwie jako kapłan, proboszcz i oddany spowiednik. 

🌿Ks. Aleksander spalał się w pracy duszpasterskiej, szczególnie w konfesjonale. Spowiadał tak, że jego kierownictwo duchowe było bardzo owocne, a nauki niezwykle celne, przenikające duszę, mobilizujące do poddania się działaniu łaski i do pracy nad sobą. Codziennie od bardzo wczesnych godzin rannych czekał w konfesjonale na penitentów, czasami sam otwierał kościół około godziny 5.00. Również w ciągu dnia można go było zobaczyć w konfesjonale o bardzo różnych porach, nawet wtedy, gdy kościół był zupełnie pusty. Nierzadko spowiadał do późnych godzin nocnych. Wprowadził specjalne nauki o życiu wewnętrznym, wygłaszane w każdą trzecią niedzielę miesią ca, co stanowiło rzadko spotykany sposób sprawowania kierownictwa duchowego. Z grupy penitentów i słuchaczy comiesięcznych nauk powstała wspólnota o głębokim życiu wewnętrznym, która spisywała nauki i częściowo była przygotowana do apostolskiego działania z korzyścią dla całej wspólnoty parafialnej.


Chciałbym dziś podzielić się świadectwami osób, które osobiście znały ks. Aleksandra, które znalazłam w książce ks. Wojciecha Mullera „Sługa Boży nie próżnuje i pamięta o swoich”.

🕊️”Są ludzie, obok których nie można przejść obojętnie, z którymi kontakt nie może być nigdy zerwany. Do takich ludzi należy niewątpliwie ks. prałat Aleksander Woźny, długoletni proboszcz parafii św. Jana Kantego w Poznaniu. (...) był to człowiek wysokiej klasy, kapłan o wielkiej gorliwości, który na pewno wejdzie do historii Kościoła w Polsce. Zapamiętajcie dobrze tego Kapłana! Zapamiętajcie Go dobrze! Módlmy się za Niego, może i przez Niego, a być może będziemy się kiedyś modlić do Niego”.

🕊️ Wszystko, co ks. Woźny czynił, to czynił z miłości ku Bogu, dużo mówił o Bogu. Kochał Boga całym sercem i kochał każdego człowieka. Potrafił publicznie, np. w zakrystii, prosić o przebaczenie. Zależało mu na tym, by Jego parafianie kochali Pana Boga, pobudzał innych do miłości Boga. Codziennie, i na zawołanie, spowiadał w różnych porach dnia, nawet do późnego wieczora. Praktykował ducha ofiary i poświęcenia się Bogu. Posiadał dar przewidywania rzeczy, które miały nastąpić. Potrafił przeprowadzić analizę i podejmować trafne decyzje czy prognozy na przyszłość.

🕊️Ks. Woźny miał miłość do alkoholików, biedaków, grzeszników. Opiekował się nimi. Miał na plebani dla nich specjalne pomieszczenie. Nie miał żadnych konfliktów. Miał wielką pokorę. Kiedyś wobec mnie się uniósł. Przyszedł i przeprosił mnie za to. Znając Jego mentalność - był gotów ponieść śmierć dla Boga i Kościoła.

🕊️”Był naprawdę człowiekiem wielkiej klasy i kapłanem niekłamanej prawości, a nawet świętości. Stale był rozmodlony”.

🕊️”Jego kapłańskie serce płonęło wielkim pragnieniem zdobywania dusz dla Chrystusa i Jego świętej sprawy. On chciał i starał się ot aby Jego parafianie byli było Jego marzeniem i celem Jego zabiegów”.

🕊️”Pamiętam, gdy jako spowiednik kleryków w seminarium poznańskim niekiedy Go tam spotykałem - pełnego skupienia modlitewnego. Miałem też okazję spotkać osoby należące do Jego „dzieci duchowych", które z wielkim szacunkiem i uznaniem wyrażały się o Jego pra- cy kapłańskiej. Mówili, że z wielkim pożytkiem duchowym korzystają u Niego ze spowiedzi św., gdyż nie tylko udziela rozgrzeszenia, ale też udziela wielu cennych rad dotyczących życia duchowego”.

🕊️”Dla wszystkich kapłanów był jak dobry i wyrozumiały ojciec. Bronił każdego kapłana przed zarzutami, wszystkich którzy zarzucali coś kapłanom, pytał, czy modlą się za nich. Muszę przyznać, że dla mnie młodego wówczas kapłana - był wzorem i do dziś dziękuję Bogu za to, że w pierwszych latach kapłaństwa byłem Jego wikariuszem. Wiem też, że byli księża, którzy naśmiewali się trochę z ks. Woźnego. Wydaje mi się, że przyczyna tego tkwi w ludzkiej zazdrości. W duszpasterstwie ks. Woźnego zawsze się coś działo. Każdego księdza traktował jak dorosłego i odpowiedzialnego człowieka, miał zawsze pełne zaufanie. Na plebanii panowała wspaniała atmosfera - otwartość, serdeczność, rodzinność”.

🕊️”Gdy ktoś z nas wybywał na miasto, on czekał. Myślę, iż nie będzie patosem dodawać, że się za nas żarliwie modlił. Gdy któryś z nas nie- raz późno wracał, zastawał go czekającego z herbatką. W takim czekaniu i rozmowie, nieraz o bardzo późnej porze, tkwiła Jego ojcowska pedagogika. Jakże Go za to nie kochać. Wiedzieliśmy, że po takiej nocnej rodaków rozmowie ks. Proboszcz od wczesnego rana będzie już w swoim konfesjonale. A zakończy dzień codziennie odprawianą Drogą Krzyżową. Ks. Marcin Węcławski wspomina, że tę praktykę podtrzymywał nawet w Noc Wigilijną Bożego Narodzenia, straszliwie zmęczony i spocony mordęgą przedświątecznej posługi konfesjonału. Czy można było nie kochać takiego Proboszcza?”.

🕊️”Ks. Woźny był wspaniałym duszpasterzem. Wiem, że oczarował ówczesnego organistę do tego stopnia, że ten codziennie przystępował do Komunii św. Pociągał ludzi do Boga tym, że sam czynił to, czego uczył. Kiedyś po Jego kazaniu przyszedł do zakrystii człowiek z pre- tensjami. Mówi:

- Ksiądz tak pięknie mówił o miłości bliźniego, tymczasem ja nie mam swetra, a Ksiądz ma.

Ks. Woźny, nie targując się, zdjął sweter i dał owemu człowiekowi”.

🕊️”Był bardzo dobrym spowiednikiem. I znowu dziwna rzecz: zwykle ludzie niechętnie chodzą do spowiedzi do proboszcza, a przy Jego konfesjonale były zawsze długie kolejki. Miał swoich parafian poza parafią św. Jana Kantego, na terenie całego kraju. Żyje wciąż w naukach, które głosił, a które na szczęście zostały spisane”.


Modlitwa o beatyfikację Sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego

Boże, Ojcze wszystkich ludzi,
Ty w pełni czasu posłałeś do nas Swojego Syna
i rozproszone dzieci Twoje
mocą Ducha Świętego gromadzisz w jedno,
Ty, w każdym czasie wzywasz ludy i narody,
aby oczyszczone we Krwi Baranka przeszły
z wielkiego ucisku do Twojej chwały.
Dziękujemy Ci za to, że dałeś Kościołowi
gorliwego kapłana, księdza Aleksandra Woźnego,
który przez duchowość dziecięctwa
prowadził wiernych drogą do świętości.
Przez naśladowanie Chrystusa,
zawierzenie Matce Najświętszej,
modlitwę i ascezę ukazał żywy obraz miłosiernego Ojca,
pochylającego się nad każdym człowiekiem,
jako swoim umiłowanym dzieckiem.
Udziel nam, za jego przyczyną,
zgodnie z Twoja wolą, tej łaski,
o którą z nadzieją prosimy, aby Twój Sługa,
kapłan Aleksander Woźny
został zaliczony w poczet błogosławionych
Kościoła świętego.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.


Słyszeliście o tym niezwykłym Kapłanie? 



czwartek, 20 czerwca 2024

Miłość Boga Ojca

Miłość Boga Ojca

 


📖EWANGELIA 
Mt 6, 7-15

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie.Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię! Niech przyjdzie Twoje królestwo; niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie. Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień».

🕊️Komentarzami do dzisiejszej Ewangelii niech będą wiersze o miłości Boga Ojca, które napisałam kilka lat temu:

***

Twoja miłosierna miłość

czulsza niż dłonie ojca 

głaszczące twarz dziecka-

większa niż wyciągnięte ramiona

obejmujące marnotrawnego syna-

przytulające do ojcowskiego łona…

…delikatniejsza niż zatroskane dłonie matki 

pochylonej w bezsenne noce nad kołyską dziecka


Dziękuję Ci Ojcze

że pozwalasz mi zakosztować tej miłości

i mogę mówić do Ciebie tak zwyczajnie 

Abba-

to znaczy Tato 


Kraków, 2016r. 


***

Panie

naucz mnie tak jak Apostołów 

modlitwy Pańskiej – 

chcę wypowiadać ją już nie tyle ustami 

co sercem spragnionym bliskości Ojca…

…ufam, że pewnego dnia 

odważę się w całkowitym zawierzeniu 

zawołać do Niego 

Abba

tak jak Ty

w Getsemani


Kraków, 2016r.


***

Panie

pragnę ukryć się

w ranie Twego boku 

jak oblubienica

w komnacie swego Oblubieńca

jak biała gołębica 

w zagłębieniu skały…   

…niech ono stanie się

moim odosobnieniem

miejscem spotkania

modlitwy

obecności -

ewangeliczną izdebką ukrycia

którą widzi 

tylko Ojciec




Copyright © W Nim jest Źródło , Blogger